![]() |
||||||||||||||||||
![]() |
||||||||||||||||||
![]() |
||||||||||||||||||
|
Gdy już uzbieraliśmy grupkę, pozostało jedynie cierpliwie czekać i pakować się. W upragniony dzień wyjazdu zostaliśmy pożegnani przez nasze panie dyrektor i odjechaliśmy w siną dal. Po drodze zabraliśmy ze sobą grupę młodzieży z Jarocina, która podróżowała razem z nami do Anglii. Szczerze mówiąc podróż była porażająca - jechaliśmy przez Polskę, Niemcy, Holandię, Belgię i Francję, gdzie w Calais popłynęliśmy promem do angielskiego portu Dover. Z początku, jak to bywa, nie byliśmy szczególnie zachwyceni. 30 godzin w autobusie nie należy do przyjemności. Gdy zmęczeni wsiedliśmy na prom wizja 1.5 godz. na morzu również nie była przyjemna. Lecz gdy tylko we mgle zaczęły pojawiać się białe, strome kształty angielskiego brzegu, całe zmęczenie odeszło, bo oto cel, tuż tuż! Co prawda nie padaliśmy na brzegu na kolana i nie całowaliśmy angielskiej ziemi jak to czynił Robin Hood po powrocie z krucjaty, lecz uczucia zadowolenia, gdy już byliśmy na miejscu, nie da się opisać. Stąpając po wybetonowanym wybrzeżu portu w Dover, nieco baliśmy się, bo oto my, myszy z Polski będziemy rozmawiać z prawdziwymi Anglikami. Co ciekawe pierwszą, nieco przymusową rozmowę odbyliśmy już po 10 minutach pobytu, gdy pan celnik wypytywał się o nasze zamiary względem Anglii, po czym łaskawie wysłuchiwał naszych pierwszych sorry, I don't understand. Miejscowość, która była naszym domem przez najbliższe dwa tygodnie okazała się uroczym miasteczkiem Arundel. Mieszkaliśmy w komfortowych warunkach (czterogwiazdkowym schronisku młodzieżowym). Pierwszy dzień po podróży spędziliśmy w Londynie. Rozpoczęliśmy go wizytą w Polskim Ośrodku Społeczno-Kulturalnym. Tam poznaliśmy m.in. ministrów I Rządu Polskiego na Emigracji. Spotkanie to było dla nas niezapomnianą lekcją historii. Dalsza część dnia dotyczyła zwiedzania najznakomitszych miejsc w centrum Londynu: Houses of Parllament, Big Ben, Science Museum. W Natural History Museum przeżyliśmy symulację trzęsienia ziemi, zobaczyliśmy mnóstwo dinozaurów (ruszają się jak żywe).Ale najbardziej niezwykłe było to, że w murach muzeum kręcono film o przygodach najsłynniejszego czarodzieja świata - Harry'ego Pottera. Czuliśmy się tam jak w Hogwarcie. Kolejny dzień w Londynie także przyniósł nam wiele emocji. Odbyliśmy spacer po St. James Park do ogromnego pałacu Buckingham. Królowa była w domu lecz nie miała dla nas czasu. Zostawiliśmy ją i podążyliśmy w stronę Soho i China Town. Zwiedziliśmy National Gallery a z gigantycznego London Eye podziwialiśmy wspaniałą panoramę miasta. Pod koniec dnia zrobiliśmy zakupy na Oxford Street. Dzień kolejny to wizyta w Oxfordzie. Co to Oxford - każdy wie, lecz nawet bez znajomości tego miejsca czuć w powietrzu bardzo specyficzną atmosferę nauki, powagi, skupienia. Odbyliśmy spacer po dzielnicy akademickiej, Starym mieście, zwiedziliśmy Asmolean Museum i otrzymaliśmy zadania językowe. Polegały one na zadawaniu pytań przechodniom i zanotowaniu uzyskanych odpowiedzi. Po powrocie do Arundel na warsztatach przedstawialiśmy swoje prace. Następnego dnia zwiedzaliśmy kurort pt. Brighton. Tam także czekały nas zadania językowe. Pochodziliśmy po molo, plaży, uczestniczyliśmy we mszy w polskim kościele i pojechaliśmy do naszego hostel by mieć lekcje po angielsku. Dzień kolejny to pobyt w Aldenham School. Jest to prywatna szkoła z tradycjami wyglądająca jak wioska studencka. To dopiero był Hogwart! Uczniowie nosili uniformy, mieli prawdziwe Dormitoria i jadali w pomieszczeniach gdzie na ścianach wisiały obrazy ważnych osobistości. Cudo! Jednak bardzo drogie. Za rok nauki trzeba tu zapłacić 19 tys. funtów. Czytelnik niech sobie przeliczy (1 funt=7 PLN). Zainteresowanych odsyłam do strony internetowej szkoły www.aldenham.com Ostatniego dnia byliśmy jeszcze raz w najbogatszym mieście Europy. Złożyliśmy wizytę w Ambasadzie Polskiej, zwiedziliśmy najstarszą angielską siedzibę królów Tower of London. Najbardziej podobały nam się królewskie klejnoty koronne oraz strażnicy w czerwonych uniformach i czarnych niedźwiedzich czapach. Następnie udaliśmy się do Greenwich by zrównać się z zerem. Na południku oczywiście. Wieczorem podsumowanie zadań językowych i pakowanie. Podróż do Polski była łatwiejsza, lecz smutna, bo oto znów należało wracać do szarej rzeczywistości. Umilali nam drogę panowie kierowcy robiąc nam dyskoteki disco polo i osładzając życie gorącą czekoladą. Anglia to piękny kraj wielu narodowości, pełen wspaniałych miejsc i sympatycznych ludzi. Nigdy i nigdzie tak szybko nie przyswoiłam słów i zwrotów po angielsku. Ach gdybym mogła cofnąć czas lub zatrzymać go w miejscu. A tak na razie: see you next...year? (maybe,I wish). |
|||||||||||||||||
![]() |